Paweł Kilen , laureat Kolosa 2011 za niezwykłą, pięcioletnią wyprawę przez cztery kontynenty, opowie w Dworku o podróży w ten zakątek świata, o którym naprawdę mało kto słyszał. Co powiecie na wspólny marsz przez północny Kaokoloand (pogranicze namibijsko-angolskie) od wodospadów Epupa, aż po granice Parku Narodowego Wybrzeże Szkieletowe? Zapraszamy 14 lutego, o godz. 17.00, do sali teatralnej. Wstęp wolny.
Kilen wybrał się w tak trudnodostępny teren, bo – jak sam o sobie mówi – jest „wariatem”. I ciągnie go tam, gdzie ludzie z zewnątrz docierają rzadko, lub nie dotarli jeszcze wcale. Jak wyglądały dni, które spędził w dorzeczu Kunene?
„Ruszałem około szóstej, kiedy zaczynało świtać. Jak na Namibię było wtedy chłodno, około dwudziestu pięciu stopni Celsjusza. Po godzinie pokazywało się słońce, które po trzech godzinach nie pozwalało mi dalej iść. Jak rdzenni mieszkańcy musiałem chować się do cienia. Znajdowałem go najczęściej gdzieś przy rzece, w koronach nielicznych drzew. Gdy po czterech dniach walki z odciskami i trudnym terenem dotarłem do oazy przy rzece Onyesu, postanowiłem tam odpocząć. Moje stopy były w opłakanym stanie.”
Z jego prezentacji dowiemy się jednak nie tylko o niezwykłościach afrykańskiego krajobrazu i o trudach „ostrej wyrypy”, ale także o zamieszkujących Kaokoloand ludziach – Himba. O tym, kim są, kim byli kiedyś i jak żyje im się pod piekielnie palącym słońcem południa dzisiaj.
|